niedziela, 29 stycznia 2012

reroot

na początku roku postanowiłyśmy z siostrą postarać się ograniczyć wydatki na rzeczy związane z lalkami. wczoraj znalazłyśmy na Ebayu zginalną lalkę, mężczyznę, za "tylko" 90usd. bardzo kusił, pomimo ceny (jak dla mnie to cena za zginalność, nie za urodę pana bo z twarzy był typowo mattelowski), ale się powstrzymałyśmy, byłyśmy bardzo dzielne ;) chwilę później wpadła mi w oko lalka z naszej wish list, pan nie zniszczony bo jeszcze w pudełku (kompletnie nie zginalny, ale miał inny facemold), do tego niedrogi, niestety w licytacji. cena wywoławcza ok 17usd. postanowiłyśmy , że będziemy licytować do ok 30usd, żeby nie szaleć. koniec końców nie udało mi się wylicytować lalki, bo w ostatniej sekundzie ktoś dał dolara więcej. nic nadzwyczajnego, ale biorąc pod uwagę fakt, że końcowa cena to 61 usd widać wyraźnie brak konsekwencji i rozsądku. żeby było lepiej po przegranej aukcji doszłyśmy do wniosku, że skoro byłyśmy chętne dać za tę niezginalna lalkę 60usd to możemy do tych 60usd dorzucić 30 i kupić lalka zginalną. na szczęście tamta aukcja już zdążyła się zakończyć. mam wrażenie, że każde zainteresowanie to narkotyk, nie można przestać bez względu na koszty. na chwilę wyłącza się mózg, działa tylko "chcę! muszę!", włącza się ponownie po wszystkim, coś jak u osób z eating disorder. oczywiście pewnie w końcu kupimy tę lalkę, tak czy inaczej.


miałam zamiar sprzedawać ubranka, mebelki itp które mam podwójnie, ewentualnie nie są mi potrzebne ale na samą myśl o pójściu na pocztę zmieniłam zdanie. zwyczajnie przerasta mnie to. poczta jest otwarta do 19, a tak ja jak i moja siostra ostatnio wstajemy ok 17:30-18:00 (nie jestem w stanie usnąć przed 9 rano, pomimo tego, że w zasadzie nie kontaktuję już od 7, może to ze względu na burze słoneczne), i zwyczajnie nie dałabym rady (najzabawniejsze, ze moja mama ma tak samo, zazwyczaj dzwoniła do mnie 3 razy na dzień, teraz dzwoni dodatkowo 3 razy na noc). przepraszam, jeśli zrobiłam komuś kłopot.


ostatnio mało piszę, a to dlatego,nie będę ukrywać, że trochę mnie nudzi wrzucanie zdjęć lalek i opisywanie ich. "to jest lalka, ma włosy, twarz, ubranka, została wyprodukowana kiedyś tam, a ja ją kupiłam w takim stanie". zamiast pisać szyję ubranka, tapetuję i mebluje mieszkanka/restauracje i bawię się w robienie rerootów.

mój pierwszy reroot, wciąż nie ukończony.



I was planning to update blog in english too, but since this post is mostly ranting and complains I can't see any reason to do it. in a shortcut, looks like I'm addicted to spending money without any control over it. even if I decided I will try to avoid spending much on dolls I almost did it (almost, because I lost biddings). also I'm quite bored with myself just posting photos of dolls with added description about hair, clothes and year of production, I'm much more into OOAK so in future will post more about it.

my first reroot, work in progress.



note, that my english is probably engrish already, since during last 14 years I used it mostly in Japan or in Japan related situations and conversations. sorry!

niedziela, 1 stycznia 2012

noworoczne postanowienia + Nowy Rok u moich lalek

nigdy tego nie robiłam, ale czemu raz nie spróbować?

POSTANOWIENIA:
I. przede wszystkim - mniej wydawać na lalki. ostatnio przejrzałam stan konta i uświadomiłam sobie, że w ciągu ostatniego kwartału wydałyśmy na drobiazgi dla lalek i, rzadziej, same lalki mniej więcej tyle co kosztuje miesięczny pobyt w Japonii, wliczając w to przelot w obie strony. kupując przez internet człowiek nie uświadamia sobie faktycznego upływu pieniędzy, to taniutkie, tamto też, i jeszcze to, i tak codziennie. to niezdrowa sytuacja, trzeba to zmienić.
II. drugie postanowienie - kończyć to co się zaczęło. zaczynam mnóstwo rzeczy, interesuję się tym przez moment, i odkładam "na później", miesiącami za trudno mi zszyć górę z dołem , doszyć rękawy czy cokolwiek dokończyć w dioramach :/
III. ostatnie postanowienie - nie jeść tyle słodyczy, bo będę musiała kupować dla siebie dwa miejsca w samolocie :D przez ostatnie kilka miesięcy miałam kiepski czas więc go poprawiałam dobrym jedzeniem. teraz wszystko już jest ok, spojrzałam na sytuację z drugiej strony, ale skutki kiepskiego nastroju spalać będę przez kilka miesięcy !

oczywiście pierwszy się nie liczy, postanowienia wchodzą w życie od jutra!

co do Nowego Roku - już sobie przypomniałam dlaczego od kilku lat spędzałam go w Japonii. nie mogę znieść tego hałasu, huków, petard, smrodu fajerwerków, grup pijanych nastolatków czy ludzi dorosłych, kałuż wymiocin. podziękuję, ten dosłownie huczny sposób świętowania nie trafia w mój gust (ani moich psów). wolę noworoczną, absolutną ciszę Japonii, przerywana tylko dzwonami świątynnymi, zero tego wszystkiego o czym wspominałam wyżej. wiem, że prawie wszyscy lubią to głośne świętowanie, jak dla mnie widok pięknych fajerwerków nie jest wart całej reszty.

przechodząc do tematu właściwego - Sylwester u małych ludzi! darowałam sobie zdjęcia początku imprezy, są tylko te poranne :D

postanowienia noworoczne Mauschen (na ławce) & Maus (na klombie) oraz Davida ( w łóżku z matką znajomych) są z grubsza takie same :
więcej NIE piję!!!!









Yoshiki i Edward Nowy Rok spędzili tak samo jak Boże Narodzenie, w swoim towarzystwie, rozmawiając całą noc :)







Szczęśliwego Nowego Roku, Happy New Year oraz oczywiście 明けましておめでとうございます!




wow, o mały włos ten post znalazł by się na moim blog o Japonii @@ niezły wyczyn jak na abstynenta.